Cezary Machnik

Guz mózgu, 3 udary, tętniak mózgu, wypadek z urazem głowy, jeden 36-letni człowiek – myślisz, że to dużo? A Ty to tylko czytasz...

Czarka z miejsca wypadku przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Kielcach, okazało się, że ma rozległego krwiaka śródmózgowego, ale jest szansa, że on się wchłonie. Niestety tak się nie stało i w obliczu pogarszającego się z godziny na godzinę stanu trzeba było go szybko operować, mimo że ryzyko po takiej przeszłości chorobowej (guz mózgu, 3 udary) było ogromne. Operacja udała się, Czarek został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.

W międzyczasie dowiedzieliśmy się również, że Czarek ma tętniaka. Kolejny cios, ale tętniaka też udało się unieszkodliwić. Pozostało czekanie, modlitwa, walka z systemem i przepisami. Przez ok. miesiąc Czarek był zamknięty we własnym ciele, podłączony do maszyn i rurek, które oddychają za niego, jedzą. Cezary czuł, myślał, wiedział, ale nie mógł nic zrobić, powiedzieć, pokazać, a jedyną radością i nadzieją w ciągu dnia był dla niego widok bliskiej osoby, ale tylko jednej i tylko parę minut, bo takie były wymogi oddziału. Cezarego wypisano z kieleckiego oiomu do oiomu włoszczowskiego, a potem do hospicjum. Dowiedzieliśmy się potem, że Czarek nie został skierowany na rehabilitację, bo „jest pacjentem nierokującym”, choć już wtedy ruszał nogami.

Dopiero w hospicjum udało nam się uzyskać dokumenty wymagane do krakowskiego centrum rehabilitacji Votum, które jest ośrodkiem prywatnym i kosztownym, ale najlepszym w Polsce. Już po pierwszym miesiącu Cezary poczynił ogromne postępy: utrzymywał postawę siedzącą na łóżku, bez podtrzymywania i podpórek, nie potrzebował specjalistycznego wózka inwalidzkiego, a jedynie podstawowy, zaczął oddychać bez rurki tracheostomijnej, jeść pokarmy stałe, wydobywał z siebie pierwsze dźwięki.

Czarek spędził w Votum dwa miesiące i dzięki swojej ciężkiej pracy mógł wejść do swojego domu po schodach. Z asekuracją dwóch osób, podpowiedziami, która noga teraz, ale i tak było to dla nas jak święto. Jeszcze 2 miesiące temu mówiono nam przecież, że Czarek jest nierokujący, a na dokumentacji medycznej umieszczono coś, co dla nas było jak wyrok: „stan wegetatywny”.

Dwa miesiące w domu nie pozwoliły Czarkowi zbytnio odpocząć – nieprzerwana rehabilitacja ruchowa i wyjazdy do kieleckiego neurologopedy, choć były jak wyprawa w kosmos, to wiedzieliśmy, że musimy kontynuować krakowskie postępy.

Mimo wszystko Czarek odpoczął, bo był wśród rodziny, przyjaciół, znajomych, mógł wziąć do ręki pilot od swojego telewizora i choć jeszcze nie radzi sobie z nim za dobrze, to widok jak trzyma go w ręce, tak jak przed wypadkiem, już był dla nas radością.

W Nowym Roku Cezary wrócił z mamą do Krakowa na dwumiesięczny turnus rehabilitacyjny. Codziennie i po kilka godzin ćwiczył te umiejętności, których pozbawił go wypadek.

W Krakowie udało się dopasować Cezaremu nowe aparaty słuchowe (Czarek niedosłyszy), których wręcz domaga się po przebudzeniu, co oznacza, że pozwalają mu usłyszeć lepiej, więcej. Udało się całkowicie pozbyć PEG-a, czyli rurki, przez którą Czarek był karmiony i pojony. Kolejna rurka stała się niepotrzebna. Cezary zaczął kontrolować swoje potrzeby fizjologiczne – w odpowiednim czasie prosi o zaprowadzenie do łazienki. Nowe badanie EEG wykazało, że leki na padaczkę działają i choroba nie rozwija się, a nawet jest szansa, aby się cofnęła. Ciągle walczymy z pamięcią Czarka, która jest wybiórcza – Cezary nie pamięta, co robił choćby w ten sam dzień rano, nie pamięta na przykład, że jadł. Czarek nie porusza się samodzielnie, chodzi bardzo chwiejnie i z asekuracją mamy, która przejęła całą opiekę nad nim. Niestety covid, który przytrafił się Czarkowi jesienią cofnął go w postępach ruchowych dosyć mocno. Cezary nadal nie mówi, nie rozumiemy go w większości, udaje nam się wyłapać jedynie pojedyncze słowa. Jest to dla niego bardzo ciężkie, zwłaszcza, gdy próbuje nam coś opowiedzieć i widać jak bardzo się stara…

Wszystko, co działo się w Krakowie i dzieje podczas rehabilitacji domowej nie miałoby miejsca, gdyby nie Wasze wsparcie finansowe. Każda złotówka daje Cezaremu coś, czego miał nigdy nie odzyskać pozostając w hospicjum wśród ludzi terminalnie chorych.

Czarek nadal musi być intensywnie rehabilitowany, musi, jeśli marzymy o tym, by choć po części mógł wrócić do samodzielności. Wierzymy, a przede wszystkim widzimy, że to ma sens, co potwierdzają także krakowscy specjaliści. Mimo swojej przeszłości chorobowej Cezary ma duże szanse, może dlatego, że jest młody i silny, a może dlatego, że to wszystko ma jakiś ukryty sens…

Niestety droga Cezarego do odzyskania dawnego życia jest niezwykle kosztowna. Każdy miesięczny turnus rehabilitacji w Krakowie to koszt dwudziestu kilku tysięcy złotych. Każdą poprzednią chorobę udawało nam się zwalczać własnymi środkami finansowymi. Tutaj nie damy rady. Potrzebujemy pomocy, pomocy potrzebuje Czarek. Jednocześnie jesteśmy niezwykle wdzięczni za to, co zrobiliście do tej pory. Nie sądziliśmy, że uda nam się zgromadzić wiele na koncie fundacji, zbiórce „się pomaga”, czy z 1% podatków.

Teraz nieśmiało wyczekujemy cudu porozumienia się z Czarkiem za pomocą mowy, a najniecierpliwiej czeka już na świecie jego siostrzeniec. W końcu kiedyś Cezary żartował, że to on nauczy Tomaszka ”głupich rymowanek”.

Czekamy

Rodzina Czarka

 

 

Czarka można wspierać na kilka sposobów:

DAROWIZNY ON-LINE (dla posiadaczy kont internetowych)
Kliknij w przycisk "Wesprzyj". Kilka prostych kroków i kończysz transakcję. UŚMIECHASZ SIĘ – właśnie zostałeś darczyńcą i pomogłeś Czarkowi!

TRADYCYJNY PRZEKAZ PIENIĘŻNY
Wpłacasz dowolną kwotę bezpośrednio na konto Fundacji i czujesz to samo. Wykorzystaj następujące dane:

Fundacja „Jesteśmy Blisko”, ul. Jędrzejowska 79c, 29-100 Włoszczowa, Bank Spółdzielczy we Włoszczowie, nr: 95 8525 0002 0000 0010 7725 0001, tytułem – darowizna dla Cezarego Machnika

PRZEKAŻ 1,5% SWOJEGO PODATKU
Wypełnij odpowiednią rubrykę w rocznym zeznaniu podatkowym PIT. Wprowadź numer KRS: 0000350393, w pozycji informacje uzupełniające wpisz: Cezary Machnik